Pierwsze starcie przed walką Tomasza Adamka z Arturem Szpilką za nami. Panowie spojrzeli sobie w oczy, dziennikarze zapytali o pieniądze, a kwestia testów antydopingowych przeszłaby pewnie bez echa. Gdyby nie podniósł jej sam Szpilka.
Było spokojnie i kulturalnie, ale w pojedynku na słowa najskuteczniejszą akcją popisał się Artur Szpilka, który niespodziewanie trafił bardziej doświadczonego Adamka krótkim lewym sierpem z doskoku.
– Szanowałbym go gdyby zgodził się na antydopingowe testy olimpijskie. (…) Dalibyśmy przykład młodym chłopakom. O nic go nie oskarżam, ale dlaczego nie chce się na to zgodzić? Powinno się z tym walczyć. W końcu każdy z nas ryzykuje swoim zdrowiem. Szkoda. Była okazja, żeby dać przykład w Polsce – powiedział Szpilka.
Punkt dla Artura. Nie dość, że podniósł ważną kwestię (kto by pomyślał), to wykorzystał lukę w gardzie rywala i strzelił go prosto w zęby.
Niestety olimpijskich testów antydopingowych rzeczywiście nie będzie. Nie zgodził się na nie obóz Adamka. Nie wiadomo, czy jakiekolwiek testy w ogóle będą. Sam „Góral” mógłby zabrać głos, odnieść się do słów młodszego kolegi i wyjaśnić dlaczego zapisu o badaniach nie ma w kontrakcie. Woli milczeć. Także media relacjonujące Adamek vs. Szpilka zupełnie pomijają tą kwestię. Łatwiej oczywiście zająć się wyliczaniem ile kto zarobi.
Nie zarzucamy Adamkowi, że stosował, lub stosuje doping (zrobił to Szpilka) – za rękę nikt go nie złapał, konto ma czyste. Ale wiarygodność boksu z Polsce bezwzględnie wymagała, żeby najbardziej oczekiwana i lukratywna walka a.d.2014 spełniała najwyższe standardy. Pięściarz formatu Adamka mógłby docenić wagę tego problemu, dać przykład, a nie udawać, że temat nie istnieje.
Doping w boksie to kwestia życia i śmierci tej dyscypliny. Boks stał się niszowy i traci na popularności, bo kibice przestali wierzyć w ideę uczciwej walki na równych warunkach. Na koniec warto zadać sobie pytanie, czy wiedząc na pewno, że walka jest uczciwa, pojedynek Adamka ze Szpilką zyskałby, czy stracił?
TT