Pożegnaj się z dziećmi, zostaw wszystko i uciekaj zdrajco. Przyznaj, że robisz to tylko dla pieniędzy. Tutaj byłeś kimś, walczyłeś za ojczyznę i rewolucję. Zapomniałeś, że pieniądze nie zastąpią Ci honoru? Tam będziesz nikim. Zmielą Cię jak w młynku do kawy. Pożałujesz, że nie poszedłeś na dno Zatoki Meksykańskiej.
Pośrodku wielkiej wody płynie w łódce, z dwudziestoma nieznajomymi. Teraz jest własnością przemytników; nie człowiekiem, ale towarem; niezrealizowanym czekiem na 15 tys. dolarów. Wspomnienie o osiemnastogodzinnej podróży z Kuby do Meksyku pośród ciemności i nawału wody pozostanie z nim już na zawsze: „Nie wiesz co się z tobą stanie. Umrzesz, czy przeżyjesz?”.
***
Kubański uciekinier rozpoczynając przygodę z zawodowym boksem gra w rosyjską ruletkę. Nie ma drogi powrotnej – w domu jest przecież zdrajcą. Po tym jak opuści łódź przemytników czeka na niego obcy świat. Świat kierujący się zasadami, których nie zna; biznes pełen nieuczciwych promotorów i obietnic bez pokrycia. W tym wymiarze amerykańska „ziemia obiecana” ma w sobie więcej bezwzględności niż XIX-wieczna Łódź z filmu Andrzeja Wajdy.
Uciekając ryzykuje wszystkim. W tym nowym świecie jeden cios może rozwiać marzenia o sławie i posłać go do pracy w McDonaldzie. Ryzyko, że się nie uda jest tak wielkie, że choć mógł zabrać żonę i dzieci ze sobą, zdecydował się zostawić ich na Kubie.
***
Dzieciństwo bez ojca, wiązanie końca z końcem, trefne dzielnice i szczenięce bójki na ulicach podupadłego Guantanamo na Kubie to świat Erislandy Lary. W wolnych chwilach opiekuje się gołębnikiem na dachu domu. Godzinami patrzy na szybujące ptaki. Prawdziwą pasją był jednak boks. Lara – jak wielu swoich rówieśników – podglądał jak Teofilo Stevenson, Mario Kindelan zdobywali medale i chciał być jak oni.
System szkolący chłopców na przyszłych mistrzów to pobudki o świcie, kubek mleka i jajko na śniadanie, wojskowe prycze, przepustka do domu raz na miesiąc, dwa treningi dziennie przez sześć dni w tygodniu. Żołnierski dryl kubańskiej agoge formuje charaktery i uczy, że zwycięstwo to obowiązek wobec ojczyzny. Erislandy Lara przeszedł cała tę drogę od juniora do kapitana reprezentacji Kuby na Mistrzostwach Świata w 2005r.
***
Dwa lata później podczas Mistrzostw Panamerykańskich w Brazylii próbuje uciec. Jest z nim Guillermo Rigondeaux. Wspólnie spędzili trzy tygodnie szukając sposobu na opuszczenie kraju. W końcu odnalazła ich policja. Po deportacji na Kubę był zakładnikiem. Tydzień przesiedział w jednym z domów Fidela. To był koniec kariery, koniec reprezentacji, koniec boksu, ale przede wszystkim koniec pieniędzy. Kiedy zabrakło na jedzenie trzeba było sprzedać medale. Pozostała determinacja, żeby uciec. Tym razem łodzią. Nie mogą mnie złapać. Nie tym razem. W końcu się udało.
***
Kubański bokser na amerykańskiej ziemi nie ma zamożnych przyjaciół. Nie stoją za nim pieniądze. W dodatku poprzedza go opinia zachowawczego kunktatora. Takiego, który zamiast wdawać się w bójki i zaryzykować nokaut, oddaje werdykt w ręce sędziów. A tutaj boks to biznes i rozrywka. Promotorzy i telewizje nie ustawiają się do takich w kolejce. Może po prostu nie zdają sobie sprawy z wysokości stawki. Nie wiedzą, że przegrana to dla kubańskiego emigranta kres marzeń o nowym życiu. Nie pojmują, że przegrać znaczy zaprzepaścić przyszłość rodziny.
***
W sobotę Lara zmierzy się z Canelo Alvarezem. Podróż kubańskiego zbiega od przemytniczej łajby do pojedynku za milion dolarów trwała ponad 6 lat. Na Kubie wciąż mieszka jego żona z dwójką dzieci. Zapytany czy żałuje decyzji o ucieczce zdecydowanie zaprzecza: „Na Kubie byłam jak w klatce. Nic bym nie osiągnął. Tutaj mogę wszystko. Mam swój własny Amercian Dream”.
Obecnie Erislandy Lara mieszka i trenuje w Houston. Wciąż – jak kiedyś w Guantanamo – hoduje gołębie. Wypuszcza z klatek i patrzy jak jak wzbijają się w bezkres nieba. Wolne.
TT