Bokserskie hity są jak hollywoodzkie kino, bo choć kręcimy nosem, że więcej tu show businessu niż sportu, to i tak je oglądamy. Schowajmy jednak artystyczne ambicje do kieszeni i zobaczmy pięć najbardziej oczekiwanych pojedynków 2013 roku.
1. Floyd Mayweather Jr. vs. Saul Alvarez
Starcie młodej meksykańskiej gwiazdy z królem pay per view to potencjalnie największy pojedynek, na jaki stać zawodowy boks. Oczekujemy go tym bardziej, że jego prawdopodobieństwo (ze względu na to, że Floyd jest de facto zawodnikiem Golden Boy Promotions) jest duże. Nim do tego jednak dojdzie, Canelo i Floyd stoczą po jednej walce w maju z nieznanymi jeszcze przeciwnikami. Jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, obaj powinni zmierzyć się w weekend meksykańskiego święta niepodległości, czyli w połowie września 2013 roku. Stawka może być naprawdę wysoka: zwycięzca stanie się z miejsca zunifikowanym mistrzem kategorii junior średniej (Canelo jest posiadaczem pasa WBC, Floyd WBA). W kategoriach biznesowych ten pojedynek jest skazany na powtórzenie finansowego sukcesu gali Mayweather vs. Cotto z 5 maja 2012 r. (czyli 1,5 mln sprzedanych PPV).
2. Manny Pacquiao vs. Juan Manuel Marquez V
Kiedy 8 grudnia widziałem, jak Manny Pacquiao pada bez życia na deski, do głowy mi nie przyszło, że ktoś mógłby nawet myśleć o kolejnym starciu. Tymczasem nie minęło kilka dni i Pacquiao vs. Marquez V stał się jednym z najbardziej oczekiwanych pojedynków 2013 roku. O tym, dlaczego ta walka jest potrzebna zarówno Filipińczykowi, jak i Meksykaninowi, pisaliśmy tutaj. Pojawiają się co prawda informacje, że Marquez nosi się z zamiarem zakończenia kariery, ale nie z nami te numery. Jeszcze nie widziałem, żeby jakikolwiek pięściarz zrezygnował z wypłaty rzędu 15 milionów dolarów.
Kadry z Pacquiao – Marquez III, fot. flickr.com by Nobong/CC
Starcia pięściarzy o tak dramatycznej wspólnej historii to właściwie samograj i jego finansowy sukces wydaje się przesądzony. Bo w końcu kto nie chce poznać odpowiedzi na pytania: czy Pacquiao rzeczywiście jest skończony, czy Marquez potwierdzi, że jest lepszy, a może w poprzednim pojedynku miał tylko szczęście? Podsumowując: Pacquiao vs. Marquez V to absolutny hit bokserskiej jesieni 2013.
3. Wtalij Kliczko vs. David Haye
Witalij Kliczko Fot. flickr.com: Vuxicon/CC
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że umieszczanie wśród najbardziej oczekiwanych walk 2013 roku starcia z udziałem wygadanego Brytyjczyka, który skompromitował się w starciu z Władimirem, a potem nadąsany ogłosił swoją emeryturę, jest po prostu niepoważne. Ale przeanalizujmy sytuację na spokojnie. Witalij Kliczko jest jedną nogą na emeryturze, pozostała mu ta jedna, ostatnia walka. Człowiek, który w 2003 roku zdetronizował Lennoxa Lewisa, musi pożegnać się z ringiem w wyjątkowy sposób. A jedynym przeciwnikiem, który jest w stanie zbudować historię tego pojedynku, jest Haye. Po pierwsze: Witalij wciąż ma ochotę odpłacić mu za prowokacje sprzed walki z Władimirem, a szczególnie za słynną koszulkę z pourywanymi głowami braci. Po drugie: latem tego roku Haye znokautował Dereka Chisorę, z którym Witalij męczył się 12 rund. Trudno wyobrazić sobie lepszy moment na zakończenie kariery niż konferencja prasowa po znokautowaniu Anglika.
4. Sergio Martinez vs. Julio Cesar Chavez II
To pojedynek, wobec którego mamy najwięcej wątpliwości. Mówiąc wprost: Chavez Jr. na niego nie zasłużył. Nie dość, że walczył słabo, to na dodatek był spalony! Problem polega na tym, że na horyzoncie nie widać dobrego przeciwnika dla Sergio Martineza. Każdy kibic boksu na pewno chętnie obejrzałby starcie Martinez vs. Alvarez albo Martinez vs. Mayweather Jr., ale szanse na zmaterializowanie się tych pojedynków są w 2013 roku bliskie zeru. Biorąc pod uwagę, że ktoś będzie w stanie zmusić Chaveza do treningów i ciężkiej pracy, to stoczy on późną wiosną pojedynek rozgrzewkowy. Jeśli znów się nie skompromituje, to można poważnie myśleć o rewanżu. Choć ze sportowego punktu widzenia nie ma to większego sensu, to biznesowo ta walka musi się sprzedać. A jeśli są w tym pieniądze, to jest w tym sens …
5. Nonito Donaire vs. Abner Mares
W kategorii do 122 funtów, ten pojedynek to absolutny hit. Na szali byłyby pasy: WBC i WBO. Zarówno Donaire, jak i Mares są u szczytu możliwości i w ciągu ostatnich dwóch lat pokonali dosłownie wszystkich czołowych zawodników w swojej wadze. Publika za Oceanem chce tej walki, tym bardziej, że byłby to kolejny rozdział w trwającej wojnie meksykańsko – filipińskiej. Jest jednak duże „ale”. Donaire to zawodnik Top Rank, Mares należy do Golden Boy Promotions. W epoce zimnej wojny między tymi promotorami, szanse na zorganizowanie wspólnego pojedynku maleją do zera. Donaire straci w tej sytuacji najmniej, on może zawsze zmierzyć się z Guillermo Rigondeaux (też Top Rank). Szkoda tylko, że przez głupotę Aruma i de la Hoi, kibice boksu nie obejrzą świetnego pojedynku.
P.S. Niedługo P.M. przedstawi bokserskie „kino niszowe”, czyli listę pojedynków, na które zacierają ręce tylko najbardziej wybredni kibice pięściarstwa.
TT