I ty Brutusie

Tomasz Adamek jest jednym z ostatnich polskich sportowców, który przyszedłby mi jeszcze niedawno do głowy na hasło „alkohol”. Zawsze wydawał mi się prawdziwym profesjonalistą, który każdy dzień – nawet ten wolny od treningu – wypełnia pracą nad lepszą formą i lepszymi wynikami. Coś tu pękło.

fot. Adamek Team

fot. Adamek Team

Oczywiście cała sprawa wciąż pozostaje w fazie domniemań, chociaż areszt to raczej fakt, wpłacona kaucja i naruszone auto również. Jeśli „Góral” faktycznie kierował samochodem pod wpływem alkoholu, trzeba to potępić. Sorry, zero tolerancji. Tu nie ma wymówki. Picie i kierowanie nie idą w parze. Widziałem na policyjnych fotach, ile metrów od wraku samochodu kumpli leżał jego silnik po zderzeniu z drzewem przy prędkości 150 km/h. Nawet rano, bracia i siostry, nie wsiadajcie bez małego testu alkomatem. Z doświadczenia wiem, że po kilku nocnych godzinach dojenia browarów rano wcale nie jest się najbardziej trzeźwą osobą na świecie. Nieważne, bracia i siostry, takich kazań to pewnie często słuchacie w kościele albo w domu (żona, dziewczyna, rodzice – niepotrzebne, hehe, skreślić). Wracam do tematu; jeśli Adamek kierował pod wpływem, to powinien ponieść konsekwencje, ale.

Ale: NIE WCISKAJCIE KITU, że oto mamy odpowiedź na słabszą postawę „Górala” w jego ostatnich walkach, bo to nieprawda. Jeśli golnął raz i jechał pod wpływem, nie znaczy, że robił tak codziennie od miesięcy, lat, może nawet od walki z Paulem Briggsem w 2005 roku. Wyciąganie takich wniosków jest tak samo nie na miejscu, jak uznawanie Lecha Kaczyńskiego za alkoholika, bo oto parę lat temu jego Kancelaria kupiła ileś tam małpich butelek wódki. Mam nadzieję, że my, kibice boksu, odpuścimy trochę temu facetowi i nie postawimy na nim krzyżyka. Wyluzujmy. I pamiętajmy, że Adamek to wciąż żywa i aktywna legenda tego sportu w wersji polskiej. Dziękuję za uwagę.

PM