Kronika zapowiedzianej emerytury

andrew01Stało się, Andrzej Gołota wraca! Ale jeśli nie podoba Wam się pomysł „pożegnania Andrzeja z boksem” dwa razy zastanówcie się nim powiecie: „nie interesuje mnie”, albo „nie będę oglądał”.

Miejsce: Częstochowa.

Data: 25 października.

Przeciwnik: Danell Nicholson.

Nie udawajmy, że tej walki nie ma. Zamiast oburzać się powtarzając: „chałtura”, „cyrk”    i „bez sensu”, stawmy temu czoła z otwartą przyłbicą.

Zewsząd słyszymy, że pożegnalny pojedynek Gołoty jest „sportowo bez sensu”. Odpowiadamy: oczywiście, ale tu w ogóle nie chodzi o sport. Walki Andrzeja już dawno przestaliśmy postrzegać jako rywalizację sportową. Czy w walce z Saletą chodziło o to kto jest lepszy? Albo z Adamkiem? Oczywiście nie. Gołota przegrał obie,     a jego pozycja w dziejach polskiego boksu pozostaje niewzruszona.

[O sportowe uzasadnienie wyboru rywali lepiej pytać polskich promotorów, którzy zamiast – jak zapowiadali – „odbudować” Artura Szpilkę po porażce z Jenningsem, pozwalają na walkę, której ten wygrać nie może (więcej o Adamek vs. Szpilka)].

Wracając do Gołoty. Jeśli nie o sport chodzi, to o co? Dlaczego „Pretendent” wraca jak bumerang i dlaczego wciąż nas interesuje jak zakończy się jego historia?

Interesuje nas, bo Andrzej Gołota to – najkrócej rzecz ujmując – synonim boksu zawodowego w Polsce. Od niego wszystko się zaczęło. Kulej, Pietrzykowski, Grudzień nie mogli sprawdzić się z najlepszymi. Nie ich wina, że parę pokoleń najzdolniejszych polskich pięściarzy zamknięto za żelazną kurtyną. Wielkie gale w Las Vegas, albo Nowym Jorku, pojedynki o miliony –  wszystko to było odległe i niedostępne jak „Dynastia”, albo „Pogoda dla bogaczy”. Do momentu aż w lipcu 1996r. nieznany nikomu Polak poturbował najlepszego wtedy pięściarza wagi ciężkiej.      A w rewanżu zupełnie wybił mu boks z głowy. Jednej nocy Andrzej stłukł szybę dzielącą nas od tego wymarzonego świata – oto jego dorobek.

A później przegrywał. Przewracał się i wstawał. Wciągnął nas ten serial o „polskim mistrzu świata wagi ciężkiej. Jak pasażerowie kolejki górskiej w wesołym miasteczku, po szalonej jeździe i na chwiejnych nogach wysiadaliśmy z silnym postanowieniem, że „nigdy więcej”, ale później, kiedy niesmak minął, znów ciągnęło nas do tego coraz bardziej rozklekotanego wagonika.

25 października nie zapisze się w annałach polskiego sportu, bo Gołota to zjawisko, które nie pasuje do czarno – białych kategorii „wygrał – przegrał. Wszystko wskazuje na to, że zbliżamy się do ostatniej stacji. I choć trudno to zrozumieć, wiemy, że musimy być świadkami końca tej historii.

P.s. miejmy jednak nadzieję, że Andrzej nie poczuje się w ringu zbyt dobrze, bo tydzień po walce usłyszymy od niego: „Lewa ręka działa. Chyba nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa”.

TT

 

13 thoughts on “Kronika zapowiedzianej emerytury

  1. Brawo!!!, to cała kwintesencja tego czym był boks w wykonaniu Andrzeja Gołoty i tego nic nie zmieni.To nie tylko boks to zjawisko w świecie boksu, tak się tworzy historię.Jak ktoś ma wątpliwości to niech obejrzy jeszcze raz walki Andrzeja z Riddickiem, dla mnie to klasyka boksu. Może szkoda, że nie były to walki o najwyższe trofea. Dziś to już nie ma znaczenia, najważniejsze, że był taki ktoś jak Andrzej.
    Świetny artykuł, brawo TT

  2. Miałam tego nie oglądać bo nie mogę znieść Jego porażek ale po Twoim artykule jednak obejrzę bo trzeba mieć przysłowiowe jaja aby ciągle próbować mimo tylu porażek ! Andrzej Gołota dzięki Tobie TT ma wielu fanów!Brawo!

  3. Pamietam tą walkę jakby wczoraj się odbyła 🙂 …. felieton super napisany, z przyjemnością przeczytałem, Gratulacje

  4. Andrev byłeś jesteś i będziesz dla prawdziwych kibiców w PL nr jeden bez względu na to co wyprawiają mlodzi,cięzko to mówić lecz w HW na pas raczej sie nie zanosi Pozdrawiam

      • musisz byc młody wiekiem – wiec wybaczam ….potraktuj czasami pewne sprawy jak historię ludzi którzy mieli w tym przyjemnosc i satysfakcję … Twoja wypowiedź jest wręcz prostacka

  5. Zbyszek, nie bardzo rozumiem. Wyjaśnij proszę, co tak Cię oburzyło. Co było prostackie? Jesteśmy chyba ostatnimi osobami, które można posądzić o wyszydzanie Andrzeja. Za dużo nas z nim łączy. Pozdrawiamy!

    • może trochę nadinterpretowałem: syndrom „polskiego mistrza wagi ciężkiej” ….. źle odczytałem myśl …. przepraszam 🙂

  6. Pingback: Andrzej Gołota bez cenzury cz.I | lewy na lewy

  7. Pingback: Andrzej Gołota - cytatylewy na lewy

Dodaj odpowiedź do malgorzata Anuluj pisanie odpowiedzi